Zastanawiające, że zimą przy 9 stopniach opatulamy się czapkami, szalikami i rękawiczkami, a jesienią, to jeszcze cienka kurtka...o czapce i szaliku nie ma mowy. Ja tam sobie jeszcze wmawiam, że ciepło:-)
Po cotygodniowej nauce niemieckiego, postanowiliśmy z Młodszym, że wrócimy do domu piechotą...3 kilometry, co tam. Trochę podbiegliśmy, trochę pozbieralismy liści, bo się synowi przypomniało, że po feriach do szkoły ma przynieść (rychło w czas...trzy dni do końca ferii).
Zaczepił nas po drodze starszy Pan...grabił liście obok domu, sprezentował nam siatkę jabłek, jakieś 5 kilo szarej renety.
Będziemy przerabiać, będzie szarlotka i wątróbka z jabłkami, mus i kompot...
W ramach podziękowań Starszy poszedł pomóc zgrabić liście i przyniósł mamie bukiet kwiatów...Słodkie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz