wtorek, 12 marca 2013

Dzieci dorastają...

Tak wiele mówi się o pieluchach, kupach, zupach itp... Dziecko to tylko noworodek i niemowlak. Przecież najgorsze, a może najtrudniejsze zaczyna się jak małolat zaczyna dorastać...jak sam nie wie, czy jest jeszcze dzieckiem, czy może już facetem. Okiełznać jego myśli, a potem okiełznać swoje. Nie dawać się prowokować...bo najfajniej dla niego, jak się zirytuje mama czy tata, jak się wkurzy, jak się wydrze. "Nie muszę, nie będę, sama zrób, sama idź, później, zaraz, spokojnie zdążę..." to stały skład słownictwa nastolatka. On ma na wszystko czas, on ze wszystkim sobie da radę, tylko później, bo teraz jestem zajęty...Czym?...patrzeniem w sufit. Dziecko jest naszym lustrem...jak postępować, żeby w tym lustrze widzieć nie tylko swoje złe nawyki, ale więcej dobrych?  Jak pokierować dzieciaka, żeby wiedział na co może a na co nie powinien sobie pozwalać. Model wychowania kumpelski...czasem myślę, że się nie sprawdził...czy on nie docenia, czy nie rozumie? Kiedyś doceni, kiedyś zrozumie...napewno!!
Jak się do tego dobrze uczy, to chyba wszystko jest ok...nie szukam już problemów, gdzie ich nie ma. Akceptuję i kocham bezinteresownie i bezgranicznie. Synu...jestem z Ciebie dumna, nawet jeśli czasem działasz mi na nerwy!
zdjęcie dość mocno archiwalne :-)