piątek, 28 września 2012

Zaspaliśmy...

Budzik dzwoni o 6.50...to jak to się stało, że nie zadzwonił??
A może dzwonił, tylko...nie usłyszałam:-)
I nagle słyszę..."chyba powinienem już wstać" to Mąż, wspaniałomyślnie...
7.13
A w piątek obaj chłopcy idą na 8.

No i zaczęło się...kursowanie między łazienkami, ubieranie, czesanie...to oni we trzech...ciekawe, bo normalnie to Młodszy szybciej się ogarnia, ale w sytuacji stresowej jak dziś, to Starszy dał radę a Młodszy marudził, że się nie "wyleżał" dostatecznie...
A ja w kuchni pod nosem sobie mówię "fajnie, że ja też muszę wyjść za chwilę".
Jak już usiedli do śniadania zrobionego przeze mnie, to ja mogłam się sobą zająć...

Na szczęście zdążyliśmy, Mąż o 7.45 ze starszym do auta, ja o 7.50 z młodszym piechotką...

Uff.

1 komentarz:

  1. Chyba było coś w powietrzu dziś rano...My też nie mogliśmy się dobudzić...no i nie "wyleżeliśmy się" dostatecznie:))

    OdpowiedzUsuń