czwartek, 24 stycznia 2013

Komplementuj mnie...

Dziś Międzynarodowy Dzień Komplementów, no ale jak Cię nikt nie komplementuje, to sobie musisz sama... Jestem fajna, jestem mądra, mam fajną rodzinę, fajnie gotuję, dbam o wszystkich, lubie robić innym przyjemności... basta.

Dzis też po raz pierwszy poszliśmy z Azulem na spacerek. Spacerek to zdecydowanie za dużo powiedziane. Wynieśliśmy malucha na zewnątrz na rękach, postawiliśmy na śniegu, postał, postał, zjadł trochę śniegu, a następnie błagalnym wzrokiem dał znać, że już dość i wracamy do domu.

Czyli jeszcze raz: jestem fajna, jestem mądra, mam fajna rodzinę........

środa, 23 stycznia 2013

Pierogi z mięsem i węgiel

Kawałek wołowiny z rosołu i dylemat, pierogi czy naleśniki. Stanęło na pierogach, a ciasto jako spontan wyszło boskie. Pierogi jak pierogi. Trochę mąki, sól, wrzątek i oliwa. Potem tylko lepienie i gotowanie.
Cebulę do pierogów pokroiłam na drobną kosteczkę i w oczekiwaniu na Męża postanowiłam ją podsmażyć. A jak już się trochę podsmażyła to przestawiłam na drugi palnik, co by dosmażyć, jak już będę podawać. I za cholerę nie wiem, jak to się stało, że drugi palnik włączyłam, zamiast wyłączyć ten spod cebuli. Starszy wszedł, włączył wywietrznik,bo mu dym przeszkadzał, ale po co zdjąć cebulę co się kotłuje z palnika. "Myślałem, że ty taką cebulę chciałaś zrobić"...ta...
Jak ją wylewałam do kibla, to już zwęglona była. A smród do tej pory nie chce wyjść z domu...

Ale pierogi wyszły boskie.


wtorek, 22 stycznia 2013

Faworki i "pofaworki"....






Są potrawy, które robi się wyłącznie w określonych porach roku. W innych nie smakują tak samo, nie tak jak powinny. Chyba tak jest właśnie z faworkami. Typowo karnawałowa słodycz, chociaż słodycz to złe określenie, to wciąga jak chipsy, ale zdrowsze zdecydowanie.
Ja robię faworki z żółtek, takiej samej ilości piwa jasnego i mąki "do wgniecenia". Zawsze śmiałyśmy się z moją siostrą, jak pytałyśmy mamę ile mąki dodać do danego ciasta, zawsze odpowiadała "do wgniecenia" i w przypadku faworków tak właśnie jest.  Można je zrobić z 3 żółtek, a można w 20. A ilość mąki zależy nawet od wielkości jaj. A jak już ugniotę to ciasto, to myśląć o kimś kogo bardzo nie lubię, okładam to ciasto wałkiem z całej siły. Potem rozwałkowuję na bardzo cieniutkie placki, nastepnie tnę te placki na paski ok 3cm szerokości, przecinam w środku i zawijam jakby na supeł. Gotowe zawijasy smażę w kokosowym tłuszczu a jak ostygną, posypuję cukrem pudrem.
ZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcieZdjęcie


Po faworkach zostają białka i czasem robię z nich bezę, ale w karnawale zawsze "piegusa". Do niego biorę szklankę białek, szklankę mąki, szklankę cukru i szklankę masy makowej, łyżeczkę proszku do pieczenia, pół roztopionego masła. A upieczone w 180 stopniach ok. godzinę ciasto polewam rozpuszczoną czekoladą.




poniedziałek, 21 stycznia 2013

Nie miała baba kłopotu...

Synów mam dwóch...Starszy jest już zbuntowanym nastolatkiem, 14 rok na karku i podstawowa życiowa zasada "spokojnie, zdążę", nieważne, że wszędzie biegiem, ale się nie spóźnia. Wszystko aktualnie jest na nie...ale spoko, przejdzie mu...kiedyś napewno.
Młodszy mój synek ma 8 lat, ten to jeszcze ma siłę i ochotę na wszystko. Właściwie teraz jest trochę na etapie, że chciałby robić wszystko naraz, no i najlepiej bez pomocy kogokolwiek...

No dobra, ale ja do czegoś zmierzam przecież. Synowie moi śpią już i przesypiają całe noce, starszy to w weekend pewnie z łóżka nie wstawałby wcale. Zaczęli przesypiać całe noce odkąd skończyli rok. To cóż mnie kurde podkusiło, żeby kupić sobie szczeniaczka?
Przygotowałam się na to, że spacery, że sikanie w domu, że uczenie komend, że przytulanie... ale nie przygotowałam sie mentalnie na to, że sypiać przestanę... Ta mała cholera jest z nami od ponad tygodnia i od ponad tygodnia noc porwana jest na części. Śpi z nami w łóżku, a jakże. Przez pierwsze noce, wstawał i łaził, teraz już tylko przebudza się i bawi przez chwilę moimi dłońmi lub włosami, a potem wtula się w szyję i zasypia słodko.

A tak w ogóle to jest przesłodki i można łychami go jeść. A pachnie tak cudnie...



                                                  Taki sie urodził, 16 listopada




                            A taki był, jak przywieźliśmy go do domu 12 stycznia

poniedziałek, 14 stycznia 2013

Ogólnie i szczegółowo

Za dużo, zdecydowanie za dużo się dzieje, nie ogarniam wszystkiego.  Były święta, Wigilia moja, taką lubię najbardziej, moje śledzie z cebulką czerwoną, moje pierogi, uszka lepi Starszy i nie dopuszcza nikogo do tego, a że lepi je genialnie, to niech ma...
Boże Narodzenie całkowicie odlotowe w tym roku. Przez znajomego Turka zostaliśmy w komplecie zaproszeni do tureckiej knajpy na tureckie jedzenie. Uwielbiam jeść po turecku, ten smak, te przyprawy i ogromna ilość warzyw bardzo mi odpowiada. A najedzeni poszliśmy jeszcze do znajomej na deser, po drodze zakupiona została Baklava (słodki deser turecki, ale bardzo, bardzo smaczny).
Drugi dzień świąt to już kompletne lenistwo.

Sylwestrem się nie chwalę, bo nie lubie zabawy na siłę, więc jak co roku w rodzinnym gronie, i o niezbyt późnej godzinie do łóżka spać.
Od 16 listopada i tak żyliśmy właściwie jednym wydarzeniem, które opisze w następnym poście :-)